Tak to widziałem.

Spotkanie koleżeńskie absolwentów wydz. VET w Lublinie rocznik 74/79

( 25-lecie, jesień 2004 r).

 

           Czas biegnie nieubłaganie naprzód. Codzienna praca zawodowa, sprawy rodzinne i zmiany zachodzące w błyskawicznym tempie w naszym kraju powodują, że nie zawsze pamiętamy o jubileuszach.

Przeglądając fachowy periodyk ,,Życie weterynaryjne” trafiłem na informację o zjeździe koleżeńskim naszego rocznika z okazji 25-lecia ukończenia studiów. Niemal w tym samym czasie odezwał się telefon, dzwonił Tomasz Górski z potwierdzeniem informacji. Oczywiście zgłosiłem chęć uczestnictwa w imprezie. Już wiadomo, że miejscem spotkania będą Bieszczady. W dodatku jesień ( planowy czas zjazdu) to dodatkowy atut dla tej części Polski. Przyroda: wszystkie odcienie kolorów liści drzew i ich odbicia w wodzie Soliny to bezgraniczna demonstracja piękna natury. Telefony rozdzwoniły się na dobre. Odezwali się nawet Ci, z którymi długo nie było kontaktu. Padła też dla mnie bardzo praktyczna propozycja wspólnego dojazdu jednym samochodem. Za kierowcę robił Krzysztof Szafranek. No i dotarliśmy na miejsce. Hotel ,,Solina" tuż koło z zapory był naszym lokum. Pokój dzieliłem z Tomkiem Górskim - organizatorem zjazdu, byłym starostą roku. Można by go nazwać pokojem pierwszego kontaktu. Niemal wszyscy przybywający na imprezę wstępowali się tam przywitać. Tu zaczęło znikać zmęczenie po podróży. Tu były pierwsze drinki, a przy nich rozmowy i wspomnienia. Przebrani w stroje galowe zeszliśmy do sali bankietowej. Przy elegancko zastawionych stołach sukcesywnie dosiadali się uczestnicy. Niektórzy prosto z samochodów. Jeszcze nerwowe telefony z pytaniem o drogę, bo po ciemku zabłądzili, ktoś inny przepraszał za spóźnienie (właśnie płacił mandat za przekroczenie prędkości). Tymczasem szef zjazdu Tomek Górski przywitał koleżanki i kolegów z roku, współorganizatorów lek. pow. z Leska Stanisława Kaczora i z Sanoka Tadka Muszyńskiego, sponsorów między innymi Leszka Kozłowskiego. Zaprosił do wspólnej zabawy i zaproponował wspólne spotkania co pięć lat. Był też moment, w którym zakręciła mi się łza w oku. Otóż uczciliśmy minutą ciszy tych,  którzy z naszego grona odeszli przedwcześnie. Byli wśród nich bliscy mi koledzy św. p. Zbyszek Furgał a i św.p. Ziutek Juza.

          Niewątpliwą atrakcją pierwszego wieczoru był świniak pieczony z kaszą. No i tańce na życzenie naszych Pań, które stwierdziły, że nie przywiozły lakierek na pokaz. Nie zapomnę pierwszego tańca do piosenki "Zielone wzgórza nad Solina". W trakcie imprezy zaszczycił nas swą obecnością P. dr Jacek Andrychiewicz. W międzyczasie były robione zdjęcia, w tym grup jak na studiach. Najliczniejszą była grupa druga ze mną, starostą Tomkiem, góralem Wojtkiem Gołąbem, Anią Felke, Asią Gustaw, Andrzejem Grabowskim, Gienkiem Kowalczukiem, Rysiem Kernem, Jurkiem Harmatą, Jankiem Gawrońskim, Andrzejem Ciesielczukiem, Romkiem Hasiakiem, Markiem Klingiem i Stasią Borawską.

          Drugi dzień rozpoczęliśmy śniadaniem przy stołach, zachowaliśmy porządek z poprzedniego dnia. Najbliżej mnie siedzieli Szafrankowie Bożena i Krzysiek, Krysia Taczalska, Iwonka Tchórzewska obecnie Malmoe - Szwecja (jesteśmy w Unii).

          Zaraz po śniadaniu był planowy spacer wokół zapory na Solinie. Dokuczał nam drobny deszczyk, ale wytrwale pokonaliśmy trasę. Potem obiad i zajęcia w podgrupach. Najliczniejsza okupowała hol. Tam oglądano przywiezione albumy ze zdjęciami, dowcipkowano. W porywach było też wspólne śpiewanie. Nie można nie wspomnieć o jeszcze jednej atrakcji. Wieczorem przed hotelem zapłonęło ognisko. Był grzaniec

,pieczenie kiełbaski, grupowe zdjęcia. Potem zasiedliśmy przed telewizorem na mecz Polska-Austria. Najwytrwalsi świętowali zwycięstwo biało-czerwonych przy suto zastawionych stołach do rana.

          Trzeci dzień rozpoczęliśmy tradycyjnie od śniadania. Przypomniało sobie o nas słońce. Jeszcze krótki spacer, no bo jak go nie wykorzystać. Nadszedł czas rozstania. Znowu mnie trochę zapiekło w oku. Żeby być dłużej ze sobą jedziemy kolumną samochodów. Tylko co jakiś czas odrywa się od niej pojedyncze auto. Kolumna stopniała.

Do zobaczenia za 5 lat!!

 

 

Remigiusz Gotner

Al. Niepodległości 31/20

23-210 Kraśnik

 

 

 

Spacer wokół zapory w Solinie.

 

Pokój ,,pierwszego kontaktu”.

 

Najliczniejsza II gr. (ze studiów).

 

Niewątpliwa atrakcja – świniak pieczony z kaszą.